środa, 20 lipca 2016

Pikowanie przez haftowanie



Przez ostatnich kilka tygodni miałam okazję korzystać z maszyny Brothera Inov-is NV-2600. Maszyna ta jako jedna z dwóch wystąpi w książce o patchworku, nad którą obecnie pracuję. Jednak dzięki cierpliwości firmy EMB Systems, która mi ją wypożyczyła, mogłam też wypróbować jej możliwości w nieco odrębnych, czasami zdecydowanie bardziej skomplikowanych technikach. (O czym będę pisać w kolejnych postach.)

NV-2600 jest maszyną i hafciarką w jednym. Haft maszynowy jako taki do tej pory raczej mnie nie pociągał, a ściegi ozdobne zastosowałam może 10 razy, ale nie byłabym sobą, czyli quilterką do kwadratu, gdybym nie wykorzystała maszyny do własnych, patchworkowych celów. 
Na początku coś prostego, czyli haft występujący w roli pikowania. 
Tak, właśnie tak. Patchwork można również pikować, używając ściegów ozdobnych, ale pod jednym warunkiem. Maszyna musi być naprawdę dobra i bardzo dobrze ustawiona – oczywiście chodzi mi o napięcie górne i dolne.
Ale po kolei.
Od dawna podobała mi się technika Stupendous Stitching, którą kilka lat temu rozpropagowała Carol Ann Waugh. Faliste lub proste linie haftu, przedzielone pikowaniem – ręcznym i maszynowym – podobają się nawet mnie, chociaż zazwyczaj jestem zwolenniczką minimalizmu. Carol Ann Waugh najpierw podkłada pod tkaninę flizelinę i zahaftowuje powierzchnię tkaniny, a dopiero potem, po oderwaniu papieru i zrobieniu quiltowej kanapki, pikuje. Taki podkład z flizeliny zapewnia, że ścieg będzie układał się ładnie i nie będzie marszczył tkaniny. Chciałam uprościć ten proces i nieco poeksperymentować. Od razu zrobiłam quiltową kanapkę i zdałam się na maszynę, mając nadzieję, że nie będzie się buntować przeciwko haftowanio-pikowaniu i że efekt będzie zadowalający. 
 
Świetna zabawa, miałam naprawdę trudności z wybraniem ściegu.

Najpierw zrobiłam próbkę z tkaniny "docelowej” i tej samej watoliny, którą miałam przygotowaną. Chociażby po to, żeby zobaczyć, jak prezentują się wybrane przeze mnie nici, tym bardziej, że były różne – bawełniane, jedwabiste i z rayonu. A także moje ostatnio ulubione metaliczne Sulky Gutermana, które na zdjęciu prezentują się skromnie, niczym zwykłe białe nici, za to podświetlone zaczynają błyszczeć delikatnie, niczym tafta.
W prawym dolnym rogu są nici, które wybrałam do pikowania tła. Potem zresztą dodałam jeszcze inną czerwień, bardziej intensywną.
Chciałam też zobaczyć, jak na takim podkładzie zachowują się różne hafty. Oczywiście wybór miałam duży.

I już wiem, że najtrudniej używać ściegów, które są stosunkowo szerokie, a to dlatego, że igła porusza się po szerszym polu dość gwałtownie i może nieco ściągać tkaninę. Za to najlepiej na kanapce quiltowej sprawiają się hafty zwarte.
O tym, jak bardzo zwarte mogłam decydować sama, ustawiając je tak

 albo tak.

Ponieważ z niecierpliwością czekałam na efekt końcowy, a używałam nowej maszyny, ciągle robiłam jakieś błędy. O tychże błędach NV-2600, która okazała się bardzo rozmowna, szybko mnie informowała. A to nie ustawiłam odpowiednio igły i w odpowiedzi zobaczyłam:

A to zapomniałam zmienić nici w bębenku, by dopasować je do koloru na górze. Akurat to ostatnie nie zemściło się na mnie, bo maszyna jest tak dobrze ustawiona, że nici ze spodu w ogóle nie przechodziły na wierzch, a nici wierzchnie widać było jedynie na obrzeżach haftu pod spodem.
Na wierzchu metaliczne białe nici Gutermana, na spodzie bawełniane w kolorze lilowym.
Chociaż ani maszyna, ani nici nie sprawiały mi problemów, na wszelki wypadek sięgnęłam po stojak do nici, który znalazłam kiedyś w Outlecie Tkanin na Czerniakowskiej. 

I to w zasadzie dwie tajemnice takiego haftowanio-pikowania: stojak na nici, by szpulka była ustawiona w pozycji pionowej oraz odpowiednie napięcie, które trzeba wyregulować. I radzę to robić stopniowo, by nie przegapić najlepszego ustawienia. Jednym słowem punkt po punkcie. Dzięki temu nie musiałam wcześniej haftować na flizelinie. Aha, i nie używałam tamborka - całość operacji była robiona na części maszynowej, nie hafciarskiej.
Jeszcze tylko pikowanie pomiędzy haftowanio-pikowaniem i praca była gotowa. Na razie skromna, tak po mojemu, ale przecież nie ostatnia z tej serii.

PS: Tym razem, wyjątkowo jak na mnie, nie przyszywałam lamówki ręcznie tylko maszynowo - przy pomocy haftu z gałązkami
 



7 komentarzy:

  1. superancko :) ja jako ślepy odbiorca Twojego posta apeluję o większe zdjęcia :) bo te nawet przy powiększeniu nie pokazują szczegółów - na przykład rodzajów ściegów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, będą zbliżenia. Dzięki za "ślepą odbiorczość"!

      Usuń
  2. Możliwości milion ;) Maszyna kombajn! Można eksperymentować do woli. Twoja praca, Marzeno - ciekawa, fajnie to wygląda! Minimalizm w wypasionym stylu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nareszcie znalazłam "ujście" dla całej kolekcji ozdobnych nici i tych haftów w maszynie, których zazwyczaj się nie używa.

      Usuń
  3. Mam od niedawna ten model-dopiero się poznajemy,ale pomalutku,bo oprócz niej przyjechało jeszcze 3 inne i każdej trzeba dać się wykazać ;-)
    Ciekawy sposób na wykorzystanie ściegów ozdobnych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję. Ostatni miesiąc miałam "wyjęty z życiorysu" - przygotowywałam książkę do druku, w której debiutuję nie tylko jako autorka, ale też wydawca. Ciekawa jestem, jak się sprawuje ta maszyna. Bo mi spodobała się bardzo i zastanawiam się, czy jej nie kupić. Na początku myślałam że mi jako osobie szyjącej patchworki i pikującej te hafty zupełnie są nieprzydatne, ale obecnie znalazłabym dla nich kilka zastosowań.

      Usuń
    2. Ja też się zaszłam ;)
      Maszyna super,jeszcze nie próbowałam pikować,bo gorący okres przedświąteczny,ale w wolne koniecznie spróbuję.Jako "stara użytkowniczka maszyn domowych mechanicznych drażni mnie czasem jej powolność,ale precyzja wynagradza wszystko

      Usuń