Następna narzuta powstała podobnie, chociaż jest zdecydowanie spokojniejsza. Wszystkie uzbierane zielone ścinki, głównie gładkie, uzupełniłam motywami kwiatowymi.
Mogłam przynajmniej wykorzystać wszystkie ulubione tkaniny, na przykład biedronki, które miałam tylko w takim kawałeczku. |
Bardzo mi się podoba moda na spody narzut zrobionych nie z jednolitych tkanin. Zawsze można stronę crazy zamienić na tę bardziej spokojną. |
Kolejna narzuta powstała trochę inaczej. Ponieważ miała być haftowana, mogłam ją pikować tylko w szwach, pomiędzy kwadratami, a nie na całej powierzchni. Skoro nie mogła być "zabezpieczona" pikowaniem, musiałam nieregularne ścinki naszywać na kwadraty cieniutkiego płótna. Zupełnie jak w czasach królowej Wiktorii. I podobnie jak w wiktoriańskich narzutach, każdy brzeg ukryty jest pod ozdobnym szwem. Z małym "ale", a raczej z dwoma małymi "ale". Wiktoriańskie damy robiły to ręcznie, ja mogłam wreszcie wykorzystać wszystkie odzobne szwy w swojej maszynie. Wiktoriańskie damy zszywały ścinki aksamitów, jedwabi i innych luksusowych tkanin. Ja szyłam swoją narzutę tylko z bawełny, za to sama ją pofarbowałam i pomalowałam. A wybrane przeze mnie kolory przyprawiłyby o ból głowy wszystkie XIX-wieczne damy.
Muszę przyznać, że jest to narzuta dla odważnych, chociaż kolory nie są naprawdę aż tak ostre, jak wyszły na zdjęciu. |
Na koniec narzuta, którą XIX-wieczne damy zaaprobowałyby z pewnością. Powstała podobnie, jak poprzednia: na kwadraty cienkiego płócienka, naszyłam materiały w różnych odcieniach lila i fioletu, a brzegi tkanin ozdobiłam haftem maszynowym.
Różnica tkwi w tkaninach. Owszem część z nich jest gładka lub marmurkowana przeze mnie, ale te najpiękniejsze, wzorzyste, to reprodukcja tkanin z końca dziewiętnastego wieku.
Kiedy zobaczyłam te reprodukcje, nie mogłam się powstrzymać, musiałam je mieć do kolejnej narzuty crazy!!! |