środa, 10 października 2018

Tajemnica trójkąta / bynajmniej nie Bermudzkiego:)


Autorką powyższego i kolejnego zdjęcia jest Beata Nowicka.
Wpis powinien być w zasadzie zatytułowany "Jak nie startować w konkursach międzynarodowych", ale jednak postanowiłam nie chwalić się publicznie, jaką jestem patchworkową ciapą. Za to chwalę się pracą, która zakwalifikowała się, ku mojemu zaskoczeniu, do bardzo prestiżowego European Meeting Patchwork w alzackiej Saint-Marie-Aux-Mines.

Tematem konkursu były pory roku. Moja praca zatytułowana jest "FALLing down" - fall to po angielsku jesień, falling down - opadanie. A prairie points skojarzyły mi się z opadającymi liśćmi. Chociaż moja koleżanka kategorycznie twierdzi, że to ptaki odlatujące na zimę do ciepłych krajów :)
Zgłosiłam tę pracę na pięć minut przed zakończeniem terminu - i to dosłownie.
A było to tak...
Na wiosnę postanowiłam kontynuować "karierę" wydawniczo-autorską i zaczęłam przygotowania do drugiej książki. Przygotowania to jeden z najpracowitszych etapów powstawania książki poradnikowej. W moim przypadku to były dwa miesiące po kilka godzin dziennie planowania, pisania, planowania, rysowania, planowania, kreślenia, obliczania, itd. I marzenia, żeby wreszcie usiąść przy maszynie. 
Z zazdrością patrzyłam, jak patchworkowe koleżanki chwalą się przygotowaniami do kolejnych konkursów, tudzież efektami swojej pracy. A ja przecież nie wcisnę kolejnego projektu do zaplanowanych z góry kilku miesięcy! I tu naszło mnie olśnienie. Wcisnę, bo po prostu zaproponuję jeden z projektów wymyślonych do książki.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Wybrałam pracę, którą miałam szyć za kilka miesięcy. I zrobiłam ją w cztery dni! Bohatersko, bo technika wymagała ciągłego korzystania z żelazka, a zabrałam się za szycie właśnie wtedy, kiedy zaczęły się pierwsze potworne upały. Rozgrzane powietrze, rozgrzane do czerwoności żelazko, rozgrzana ja (w sensie emocji twórczych). I tylko moja wysłużona w patchworkowych bojach Janomka spokojnie znosiła dziesięciogodzinne sesje szyciowe. 
A moje malutkie mieszkanie wcale nie było tak uporządkowane, jak okolice maszyny.

To nie jest upozowane zdjęcie! Najpierw przygotowałam około dwieście trójkącików w różnych wersjach, a potem do kolejnych etapów zestawiałam różne zestawy - chodziło o to, żeby podobne do siebie prairie points nie sąsiadowały ze sobą.

Tajemnicą mojej pracy, czyli tych tytułowych trójkątów, są widoczne na zdjęciu prairie points. Są to tkaninowe trójkąciki powstające z kwadratów, które tradycyjnie stosuje się do obszycia brzegów quiltów. Pisałam o nich w swojej książce. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła z nimi eksperymentować. Praca jest dwustronna, czyli z tyłu też jest patchwork, a pomiędzy kolejne paski wszyte prairie points - te tradycyjne i przerobione/wymyślone przeze mnie.
Przepraszam za jakość zdjęć. Te poniżej robiłam przy świetle żarówkowym. I naprawdę dokładnie godzinę przed końcowym terminem! A formularz kliknęłam siedem, sześć lub pięć minut przed północą:)

Tkaniny farbowane ręcznie bardzo ciężko się fotografuje, nawet mój Nikon nie był w stanie oddać pięknych jesiennych kolorów.
 
Nie podobają mi się te zagniecenia pomiędzy paskami. Miałam ochotę przepikować nie-zatrójkąconą powierzchnię z wolnej ręki, ale to byłoby już "masło maślane".




Tutaj widać wyraźniej efekt 3-d.



Coraz częściej przechodzę przy szyciu patchworku ze szpilek na klej typu fastryga. Spięte szpilkami paski i prairie points przesuwały się i musiałam je pruć. A potem walczyć ze śladami po igle. Przy kleju to się nie zdarza. Zużyłam łącznie prawie sześć opakowań w sztyfcie (jedno Clovera, dwa Pryma, dwa malutkie kleje Elmers i jeden klej szkolny)

I jeszcze malutkie zbliżenie. Na tym i powyższym zdjęciu widać, jak bawiłam się, przerabiając tradycyjne prairie points.

piątek, 17 sierpnia 2018

Po prostu Inktense

Mój pierwszy post po kilkunastotygodniowej przerwie dotyczył będzie nie tkanin, szycia, czy ogólnie quiltów/patchworków, ale... kredek. Jednak nie odbiegam daleko od "swoich" tematów, bo mowa będzie o kredkach, które tkaniny bardzo lubią, jednym słowem o Inktense firmy Derwent. Po prostu obiecałam taki wpis koleżankom z fejsbukowej grupy Patchwork po polsku, ale też chciałam wyjaśnić pewne niejasności dotyczące tych świetnych kredek.


Moja kolekcja na razie liczy trzydzieści parę kolorów, co jakiś czas dokupuję sobie kolejne.

Kredki Inktense, jak wskazuje na to ich nazwa, są tak naprawdę tuszem (ang. ink) w postaci kredki w drewnianej otulinie lub bloku i mają bardzo żywe, czyli intensywne kolory (stąd końcówka "tense" w nazwie). Występują w opakowaniach 12, 24, 36 lub 72 sztuk. Można też kupować je pojedynczo. Kiedy tylko pojawiły się w Polsce, a były (i nadal są) dość drogie, wybrałam właśnie tę opcję - po pierwsze w planach mam kupienie wszystkich, a nigdy nie mam tylu pieniędzy, żeby kupić od razu cały największy zestaw, po drugie, wybierałam najpierw te kolory, które najbardziej mi odpowiadały, a nie te, które w zestawach proponował producent. Dopiero teraz zaczynam uzupełniać je innymi. Do wyboru (jak na razie) są 72 kolory i jedna czarna konturówka, o której za chwilę. 
Tutaj (KLIK) można znaleźć kartę kolorów Inktense Derwenta, ale szczerze mówiąc, jak to w druku czy na monitorze komputera, kolory na tej karcie nie do końca odpowiadają rzeczywistości - są mniej intensywne. Jeśli jest taka możliwość, warto wybierać kredki w sklepie, rysując nimi po prostu na białym papierze. Przy zakupach w internecie dobrze jest kierować się ich nazwami - są bardzo obrazowe. 
Ponieważ nie mam zestawu w opakowaniu, kredki stoją sobie w stabilnym porcelanowym kubku. Na początku trzymałam je w zwykłym plastikowym, ale był tak wywrotny, że z niego wypadały. 


Inktense w postaci bloków (pożyczyłam je, więc nie mogłam sfotografować) najlepiej trzymać jest w specjalnych gąbkowych paletkach.
W kubku trzymam również zwinięty w rulonik taki próbnik:

Moja osobista karta kolorów: dzięki niej przy kolejnych zakupach wiem, jakie już mam.

Dzięki niemu w czasie zakupów orientuję się, których kolorów już nie muszę kupować. Przede wszystkim jednak, wiem, jak każda kredka sprawuje się na tkaninie - u góry kwadracik rozmazałam wodą - to podpowiedź, jak dany kolor wygląda na mokro. Na dole zostawiłam kawałeczek nierozmazany - tak kredka prezentuje się na materiale bez wody.
No właśnie - na materiale... Kredki Inktense służą wprawdzie do malowania (i rysowania) na papierze, ale genialnie sprawdzają się również na tkaninie, najlepiej naturalnej. Pod jednym jednak warunkiem!!! Potrzebne jest do nich tzw. medium do tkanin. Jeśli go nie użyjemy, tkaniny po zmoczeniu będą wyglądać tak:

Tkanina pomalowana była tą samą kredką u góry i u dołu, następnie część dolną zanurzyłam w wodzie. Efekt? Dolna część, mimo że nadal mokra, jest prawie niewidoczna.

Można sobie wyobrazić, jak wyglądałaby nie utrwalona tkanina po praniu w pralce. Nie dość, że większość koloru zniknęła, to na dodatek pozostałość rozmazała się wokół miejsca, gdzie nakładałam kolor.
Przechodzimy więc do kwestii medium do tkanin. Co to takiego?


Od wielu lat używam medium System 3 firmy Daler Rowney. Służy wprawdzie do mieszania z farbami przy sitodruku, ale sprawdza się również przy malowankach kredkami. Mimo, że ma mleczny kolor (widać to na nakrętce), nie przekłamuje kolorów kredek czy farb.
Jest to mleczna w kolorze, niezbyt gęsta substancja, którą dodaje się do barwników, farb lub właśnie kredek, by uzyskać trwały efekt po malowaniu tkaniny. Dzięki niemu kolory nie spiorą się z niej lub nie zbledną pod wpływem promieni UV. W przypadku kredek oznacza to też, że kolorowe drobinki nie będą się osypywały z powierzchni tkaniny. 
Medium nakłada się pod farby lub kredki, czyli najpierw pokrywa się nim tkaninę, a potem można poczekać aż wyschnie lub malować na wilgotnym podkładzie. Można też je mieszać z kolorem w trakcie malowania - np. umoczyć pędzelek w medium a potem przesunąć nim po bloku Inktense. Można też nałożyć je na skończoną pracę, czyli tak jakby zapieczętować. 
Trzeba tylko pamiętać, że medium nieco usztywnia pomalowaną tkaninę, ale można je nieco rozcieńczać wodą. Wiele firm produkujących barwniki dla plastyków ma takie media w swojej ofercie. Należy tylko kierować się instrukcjami na opakowaniu. Najczęściej pojawi się tam informacja, że kiedy całość wyschnie, trzeba będzie tkaninę przeprasować (temperatura odpowiednia do tkaniny, najlepiej przez papier do pieczenia lub szmatkę), ażeby ostatecznie utrwalić malunek (rysunek). 
Uwaga! niektórzy sprzedawcy nazwą medium do tkanin "ochrzcili" również  preparat do dekupażu na tkaninie - trzeba na to zwracać uwagę. 
Wspomnieć wypada jeszcze o dwóch kredkach specjalnych wśród Inktensów.

Kredka nr 2300 to Antique White, czyli zupełna biel, "kredka" 124 Outliner to konturówka.
 Biel pomaga rozjaśniać kolor, jeśli okazał się zbyt ciemny. Można jej używać również na naniesionym wcześniej innym, ciemnym kolorze. Czarna konturówka działa trochę jak gutta lub wosk przy malowaniu jedwabiu. Jednym słowem, rozgranicza dwa kolory lub zapobiega rozmazywaniu się ich poza planowany obszar.

Kredkami Inktense można malować nie tylko po jasnych tkaninach, ale również po ciemniejszych.


I jak widać powyżej, malowałam nimi na jakiejś starej próbce, na której sprawdzałam wcześniej ozdobne ściegi. Jednym słowem kredkami można malować również po gotowym quilcie, czyli skanapkowanym z trzech warstw.

Gdzie kupować? Jak pisałam powyżej, najlepiej bezpośrednio w sklepie. Jeśli to niemożliwe, w jednym z internetowych sklepów dla plastyków. Ja zazwyczaj internetowo zaopatruję się w sklepie Szał dla plastyków (KLIK) . W sklepie TINTA, który mieści się na Szkolnej 5 w Warszawie kupowałam do tej pory pojedyncze kredki. Zestawy można też kupić w ich sklepie internetowym (KLIK)

I jeszcze jedno. Dość istotne przy używaniu kredek Inktense są pędzle.

Pędzel z lewej strony, płaski na końcu, ale okrągły w przekroju, najlepszy jest, kiedy korzystamy z szablonów. Dwa środkowe pędzle, płaskie, ale zaokrąglone nieco na końcach, są najlepsze do rozprowadzania barwnika i medium po powierzchni tkaniny. Dwa pędzle z prawej strony służą do malowania /rysowania szczegółów.
 W skrócie: pędzle do tkanin powinny być bardzo sztywne, ponieważ barwnik (kredkę, farbę itd) w połączeniu z medium niemal wciera się w tkaninę, żeby lepiej się z nią związały.
To tyle, jeśli są jakieś pytania lub informacje, dodatkowe informacje, zapraszam do komentarzy.

wtorek, 6 marca 2018

Maty do cięcia – prawdy i mity





Na zdjęciu z mojej książki, z którego jestem szczególnie zadowolona (jego autorką jest utalentowana Joanna Grabowska), najbardziej widać różne rodzaje noży krążkowych i nożyczek, ale przecież to od maty, która tutaj jest zaledwie w tle, zależy tak wiele.
O matach i ich użytkowaniu bardzo fajnie opowiedziała na swoim blogu Quilt and smile Wiesia Pawłowska (KILK). Ja tylko chciałam dołożyć swoją cegiełkę, właśnie związaną z książką. Jej fragmenty, dotyczące cięcia, czytał pan Jacek Wróbel z polskiego przedstawicielstwa Olfy (firma K.O.M.A). Wykorzystałam naszą rozmowę, by wyjaśnić kilka „teorii” związanych z matami.
W Internecie i w książkach ciągle pisze się, że im więcej warstw ma mata do cięcia, tym lepsza jest jej jakość. Tymczasem przy przeglądaniu mojej książki podkreślił Pan, że jakość i trwałość maty wcale od tego nie zależy. W takim razie od czego? 
Istota maty podkładowej leży w tym, by ostrze noża wcinało się w matę oraz by po przejściu ostrza na macie nie pozostawał ślad cięcia. Do realizacji tego celu wystarczają w zupełności trzy warstwy. Dwie zewnętrzne wykonane są z miękkiego PCV, dzięki któremu ostrze noża, zagłębiając się w matę, skutecznie przecina materiał i dłużej pozostaje ostre. Pomiędzy tymi warstwami znajduje się rdzeń wykonany z twardego PCV zmniejszający ryzyko przecięcia maty i chroniący blat roboczy przed uszkodzeniem.
O jakości maty decyduje efekt „samogojenia” polegający na zdolności zewnętrznych warstw maty do zaciskania się wokół wykonanych na niej nacięć. Ważna jest też odpowiednia twardość warstw zewnętrznych. Jeśli są one za twarde, powodują szybkie tępienie ostrza, a jeśli za miękkie, szybciej zużywa się mata i na jej powierzchni pojawiają się wycięte koleiny i wykruszenia. Jest jeszcze trzeci czynnik – zawartość wypełniacza mineralnego w warstwie miękkiego PCV. Im jest go mniej, tym mniej tępi się ostrze noża w trakcie cięcia. 
Moja ulubiona mata do cięcia to Olfa CM-A2, która ma 2 mm grubości. Czym różni się od takiej, która np. ma 3 mm? 
Mata CM-A2  o grubości 2mm i mata NCM-M o grubości 3mm mają taką samą ilość warstw, czyli 3, ale inna jest grubość tych warstw. W związku z tym inna jest sumaryczna grubość maty. Im grubsza mata, tym większej siły można używać do cięcia. Maty 2mm w zupełności wystarczają do cięcia nożami krążkowymi. Natomiast maty 3mm są zalecane w przypadku intensywnego cięcia grubszych i twardszych materiałów nożami segmentowymi z ostrzem 18mm. 
Które maty Olfy nadają się do cięcia nożami krążkowymi, a które nie?
Wszystkie maty OLFA nadają się do cięcia nożami krążkowymi. Pozostaje natomiast kwestia zminimalizowania kosztów zakupu: im grubsza mata, tym większa jej trwałość, ale też wyższy jej koszt. Pod tym kątem zostały zaprojektowane maty serii RM-IC /rozmiary M,S,C/ o grubości 1,6 mm – właśnie jako podkład do cięcia nożami krążkowymi. Cięcie tymi nożami nie wymaga użycia dużej siły, stąd maty serii RM są cieńsze od pozostałych mat. 
Jest jeszcze jeden powód. Ponieważ cięcie nożem krążkowym często odbywa się po łuku, to im cieńsza zewnętrzna warstwa miękkiego PCV tym płycej wcina się ostrze i na krótszym łuku jest ono „trzymane”. Przekłada się to na łatwiejsze cięcie po liniach zakrzywionych.
Dlaczego nie powinno się na macie podkładowej spinać szpilkami warstw materiałów? W jaki sposób szpilki mogą jej zaszkodzić, skoro jest odporna na cięcie ostrym nożem krążkowym? 
Jeśli szpilki będą wbijane w matę pod kątem, to spowoduje to po pewnym czasie powstanie nierówności i wyszczerbień powierzchni maty.
Olfa ma specjalne noże krążkowe w formie cyrkla do cięcia kół. Czy skoro maty nie lubią szpilek, cyrkiel powinno używać się w jakiś specjalny sposób?
Igła cyrkla tnącego CMP-3 z ostrzem krążkowym wbija się prostopadle do powierzchni maty, więc nie stwarza to bezpośredniego zagrożenia uszkodzenia maty i nie trzeba nic pod igłę podkładać. Byłoby to zresztą kłopotliwe.
Dlaczego matę powinno przechowywać się płasko?
Ponieważ mata składa się z trzech warstw, w przypadku jej zgięcia warstwa wewnętrzna jest poddana ściskaniu a warstwa zewnętrzna – rozciąganiu. Jeśli naprężenia te są krótkotrwałe, to mają charakter sprężysty/odwracalny, jeśli natomiast trwają długo, mogą spowodować plastyczne nieodwracalne  odkształcenie maty wskutek tzw. płynięcia materiału. 
 
A propos zaginania mat. Zawsze porządnie się z nimi obchodzę i mają "swoje" miejsce po prostu pod łóżkiem, gdzie mogą leżeć płasko. Zdarza mi się jednak jeździć na warsztaty do miejsc, gdzie takiej maty nie ma. I dlatego moim ostatnim nabytkiem jest mata składana, której transport nie jest tak kłopotliwy jak zwykłej maty 60x45 cm. (fot. producenta).
Czy można jakoś odratować matę, która zniekształciła się pod wpływem ciepła? W internecie pojawiają się różne pomysły, np. przyciskanie jej czymś ciężkim…
Mata zdeformowana pod wpływem ciepła nadaje się praktycznie do wymiany. W procesie produkcji, zewnętrzne warstwy maty są ściskane i równocześnie studzone, aby uzyskać efekt „samogojenia”. Jeśli wystawimy matę na działanie wysokiej temperatury np. promieni słonecznych czy też naczynia z gorącym płynem – to miejscowo uwalniają się naprężenia pomiędzy warstwami powstałe w procesie produkcji i dochodzi do pofałdowania maty. W warunkach domowych odtworzenie warunków termicznych procesu produkcyjnego jest praktycznie niemożliwe.

Druga moja nówka - mata obrotowa. Do tej pory dziwiłam się kolejnym osobom, które ją kupowały. Wydawała mi się zbędnym bajerem. Praktyka jednak wykazała, że jest bardzo przydatna, np. przy docinaniu łatek. A kiedy jest ich kilkaset, zakup zaczyna się opłacać.
 




sobota, 3 marca 2018

Konkurs "Patchwork i quilt od podstaw"


Ogłaszam zapowiedziany przy wydaniu książki konkurs dla wszystkich osób, które ją kupiły. Te, które tego nie zrobiły, ale mają ochotę na patchworkową lekturę zapraszam do zajrzenia TUTAJ, gdzie opisuję warunki zakupu. 
Dzisiaj część pierwsza konkursu.


Bardzo proszę przeczytajcie regulamin konkursu, który umieszczam na dole!!! 
Sponsorem dzisiejszych nagród jest firma K.O.M.A, polski przedstawiciel marki OLFA, a samymi nagrodami są dwa zestawy: bardzo fajna i bardzo praktyczna mata oraz super trwałe ostrze do noża krążkowego firmy OLFA. Czekają Was dwa zadania do wykonania. Po pierwsze (I), należy odpowiedzieć na cztery pytania związane z moją książką i sponsorem (podpowiadam: warto zajrzeć do książki oraz na stronę sponsora www.olfa.pl lub po prostu poszukać w internecie); po drugie (II), trzeba przedstawić pracę, którą chcecie się pochwalić. Obydwie części wysyłacie w jednym mailu na adres: marzenakrzewicka@wp.pl z dopiskiem Konkurs I

I. Dzisiejsze pytania są ssstrrrasznie trudne i brzmią następująco:

1.     W jakich dniach odbył się Tokyo International Great Quilt Festival 2018?

2.     W którym roku pojawił się pierwszy nóż krążkowy (oczywiście OLFY)?

3.     Jaką średnicę (w mm) mają ostrza OLFA® Endurance, które zadebiutowały na rynku kilka miesięcy temu?

4.     Jaka jest cecha charakterystyczna nowej maty OLFA FCM-A3?

 Na pytania odpowiadajcie po prostu tak:

1.     Odpowiedź

2.     Odpowiedź itd

W tym samym mailu wrzućcie do załącznika zdjęcie swojej pracy. W nazwie zdjęcia powinno znaleźć się nazwisko autorki/autora. Ponieważ noże i nożyczki OLFY mają charakterystyczny żółty kolor, w zgłaszanym quilcie/patchworku powinien to być kolor dominujący ilościowo (np. największa ilość żółtych łatek) lub występujący w głównej roli (np. kompozycja z żółtymi kwiatami). Prace, które brały udział w wystawie związanej z firmą Fiskars, są, ze zrozumiałych względów, wyłączone w tym tygodniu z konkursu.

Supertrwałe ostrza Olfy pewnie już znacie, a jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądają maty będące nagrodami w tym tygodniu, zajrzyjcie tutaj: http://www.olfa.pl/pl/product/185/17

Zgłoszenia wysyłajcie do czwartku (8.03.18) do godziny 20.00. Ja będę sprawdzać odpowiedzi na pytania, sponsor  wybierze spośród nadesłanych prac dwie. Ogłoszenie wyników w sobotę (10.03.18) o godzinie 12.00.

Miłej zabawy!





Regulamin konkursu związanego z książką „Patchwork i quilt od podstaw"
1. ORGANIZATOREM KONKURSU jest firma Fibrum z siedzibą w Warszawie, przy ul. Fasolowej 23, reprezentowana przez Marzannę Krzewicką.

2. SPONSORAMI nagród są: firma K.O.M.A (Kraków. ul. Stoczniowców 3), Outlet Tkanin (www.outlettkanin.pl, sklep stacjonarny Warszawa, ul. Czerniakowska 155/110), EMB Systems (www.modanaszycie.pl, Warszawa ul. Szczotkarska 50), Juki Europe (Warszawa, ul. Poleczki 22), sklep Toiowo.sklep.pl (www.toiowo.sklep.pl ).

3. UCZESTNIKAMI KONKURSU mogą być osoby dorosłe, które kupiły (!) książkę „Patchwork i quilt od podstaw”. 

4. Konkurs składa się z czterech oddzielnych segmentów. Warunki każdego segmentu konkursowego będą ogłaszane w kolejne soboty od dnia 3.03.2018. Zgłoszenia będą przyjmowane do czwartku następującego po danej sobocie, do godziny 20.00, czyli każdy segment konkursowy będzie trwał 6 dni. Ogłoszenie wygranych – sobota następująca po czwartku, godzina 12.00.

5. Segmenty konkursowe są niezależne od siebie. Oznacza to na przykład, że: uczestnicy konkursu mogą brać udział tylko w wybranych segmentach, a nie we wszystkich, nagrodzone osoby mogą zgłaszać swój udział w następnych segmentach, ale już nagrodzone prace nie powinny być zgłaszane powtórnie, nawet jeśli spełniają wymogi.

5. Zgłoszenia do konkursu należy wysyłać na adres: marzenakrzewicka@wp.pl z dopiskiem Konkurs, dodając numer segmentu. Np. zgłoszenia wysyłane w pierwszym tygodniu mają dopisek Konkurs I, w drugim – Konkurs II, itd.

6. Każdy segment konkursowy składa się z dwóch części: należy odpowiedzieć na pytania podane przez organizatora oraz przesłać zdjęcie pracy mającej wymagane w danym tygodniu cechy. Zdjęcie musi być podpisane imieniem i nazwiskiem autora/autorki.

7. Poprawność odpowiedzi sprawdza organizator konkursu, firma FIBRUM. Sponsor nagród wybiera spośród sprawdzonych zgłoszeń dwie prace. Nagrody wysyłane są na adres podany przez osoby nagrodzone przez firmę FIBRUM.

8.  Podane przez uczestników dane firma Fibrum wykorzystuje zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, jedynie w związku z organizacją konkursu.