Najpierw kilka słów o sobie. W skrócie: jestem absolwentką archeologii śródziemnomorskiej, ale niestety nie zostałam drugim Indianą Jonesem. Z zawodu jestem dziennikarką (głównie), a ostatnio coraz częściej quilterką. (Wiem, że nie ma takiego słowa w języku polskim, ale co tam.) Jednym słowem, szyję patchworki/quilty, co jest moją pasją, a chciałabym, żeby było zajęciem na stałe. Ostatnio coraz cześciej tworzę też inne tekstylia, np. biżuterię.
To tyle o mnie. Przecież blog ma być o rzeczach, które tworzę.
Na dobry początek - podsumowanie, czyli przegląd niektórych uszytych przeze mnie w ostatnich kilku latach narzut. Dzisiaj pokazuję te, które znalazły swoich nabywców i powędrowały w Polskę.
Najpierw narzuta Podróż dookoła świata, która najbardziej oddaje mój styl - bardzo kolorowa, bardzo graficzna, trochę "nieuporządkowana".
Zabawiam się w stylistkę. Staram się, żeby "gwiazda" przybrała odpowiednią pozę, by dobrze wyglądać na zdjęciu. Jednym słowem, żeby patchwork się nie zsunął na ziemię. |
Nawet zbliżenie nie pokazuje, ile łatek, łaciątek i łaciuniek składa się na całość, która ma dwa na dwa metry. |
Jak patrzę na te pogodne kolory, od razu robi mi się raźniej na duszy, bo za oknem... ech, szkoda gadać. |
A teraz patchwork, który powędrował do Ewy z Warszawy. Powstał z wszystkich brązowych paseczków, które zostały mi po uszyciu kilku narzut log cabin. Niektóre była za krótkie na chatkę, ale za ładne, żeby się z nimi rozstać. Próbowałam policzyć, ile rodzajów materiału wykorzystałam przy tej narzucie i pomyliłam się przy dwieście którejś. Podsumowując: zamiast chatki z bali, powstały cegiełki.
Cegiełki są bardzo podobne do tych, które są w tle. I chociaż nie takie było nasze zamierzenie w trakcie sesji, efekt jak najbardziej mi się podoba. |