poniedziałek, 18 marca 2013

Potyczki z poduszkami

Pokrowce miały być proste, nowoczesne i dopasowane do wkładów poduszkowych 50 na 60 cm. Po uszyciu okazało się, że są proste i nowowczesne, ale nie pasują do tychże wkładów. A raczej wkłady nie pasują do nich.
Ale wszystko od początku. Zamówienie było na dwie poduszki - bardzo kolorowe i "artystyczne", czyli żeby było widać, że nie są z sieciówki. Dlatego zaproponowałam, że wykorzystam materiały farbowane przez siebie - mam na półce w szafie większy wybór kolorów tkanin bawełnianych niż w polskich sklepach. Poza tym, że mają piękne wyraziste kolory, są cieniowane jak batiki. Połączyłam je z tymi sklepowymi, zaproponowałam swoje ulubione crazy (chyba zaczynam się powtarzać) i wzięłam się do szycia. Ile trwa szycie takiej poduszki? Samo pikowanie jednej strony zajęło mi ponad godzinę. A kiedy już wszystko było gotowe i wyprasowane, włożyłam do pokrowców poduszki i okazało się, że pokrowce smętnie na nich zwisają. I okazało się też, że: wkład wcale nie ma podanych wymiarów, tylko jest o trzy centymetry węższy i krótszy, i jest płaski jak naleśnik. Tym sposobem zdobyłam (bardzo niechcący) kolejną umiejętność - szycia wkładów poduszkowych. Pojechałam do Carefoura, kupiłam dwa wkłady 70X80. Wyjęłam je, zmniejszyłam wkład o kilkanaście centymetrów, z powrotem wcisnęłam jego zawartość do środka i zaszyłam.  Wszystko skończyło się szczęśliwie, poduszki właśnie jadą do Moguncji do nowych właścicieli. Powstawały jednak dłuuuugo.

Ta poduszka jest bardziej crazy, została zaprojektowana przez Halinę, która je u mnie zamawiała.
Ta jest nieco mniej niespokojna. Chociaż przyznaję, że zestaw kolorystyczny do dyskretnych nie należy. Ale przecież miało być crazy!

A morał z tej historii jest następujący: mocno się zastanowię, kiedy ktoś mnie zapyta, ile czasu zajmuje zrobienie takich poduszek. Z wyprawą (przez całe miasto) do sklepu lub hurtowni? Z farbowaniem? Z siedzeniem przy maszynie? Z robieniem wypełniacza? Mhm...

6 komentarzy:

  1. Skoro to szalone szycie, to nie mogło się obyć bez przygód ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, tylko wolałabym szaleństwo szyciowe, a nie czasowe, a tu ciśnienie było duże - niecałe dwa dni. A poza tym, mam wrażenie, że moje życie ostatnimi czasy coś za bardzo szaleje...

      Usuń
    2. Nie tylko Twoje, Marzenko ;-)

      Usuń
  2. Heja Marzenko..z przygodami ale wyszło ładnie, nareszcie Cie znalazłam..:-)
    http://krasnalkowo-krasnal.blogspot.com/

    Pozdrawiam Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Krasnalu, owszem okazuje się, że bycie patchworkarką bywa czasami emocjonujące. Jak próby wyżycia z rękodzieła, o czym sama wiesz.

      Usuń
  3. Patrząc na te poduszki mam wrażenie,że za chwilę wyjdzie coś ze środka :)) Bardzo mi się podobają, są super!

    OdpowiedzUsuń