wtorek, 24 maja 2016

Małe jest piękne (i pożyteczne)

Gadżety patchworkowe dzielą się na te, które chcemy mieć, ponieważ KIEDYŚ NA PEWNO (?!?) nam się przydadzą, oraz te, których pomoc doceniamy od razu i każdego dnia. Kiedy dawno, dawno temu przeczytałam o miniżelazku, pomyślałam sobie, że to będzie fajny bajer, który może raz albo dwa razy wykorzystam i koniec. Wtedy go nie kupiłam, bo w przeliczeniu na te dwa razy raczej nie było to opłacalne.

Pierwsze miniżelazko sprezentowała mi Ania Sławińska. Przydało się przy szyciu mojego quiltu witrażowego. I to nawet bardzo. Korzystałam też z niego przy mozaice z kawałeczków tkanin. Tu już przydało się bardziej niż baaardzo. Potem dostałam kolejne. A potem okazało się, że to maleństwo jest pomocne w innych sytuacjach. A ponieważ mam już z nim wiele doświadczeń, postanowiłam o tym napisać.

Po co żelazko w wersji mini?
Na pewno nie da się nim wyprasować wielkiej połaci tkaniny, ale już rozprasować drobne elementy - jak najbardziej. Nawet takie, do których trudno jest dotrzeć. A wszystko to dzięki budowie. Miniżelazko przypomina nieco lokówkę zakończoną trójkącikiem. Niektóre firmy dołączają do niego jeszcze inne końcówki. Ja oprócz trójkącika mam jeszcze taką w kształcie zaokrąglonego prostokąta.
Końcówka trójkątna przydaje się przy rozprasowywaniu np. rogów poduszek, drobnych fałdek w ubraniach, przyklejaniu i rozprasowywaniu aplikacji; prostokątna, gdy robię lamówkę.



Skoro miniżelazko przydaje się przy drobnych elementach, warto je wykorzystać w niektórych technikach patchworkowych, które wymagają dokładności. 



Wspomniałam o moim witrażu. Sama robiłam do niego lamówkę, zaprasowując ją miniżelazkiem i przyprasowywałam ją przy jego pomocy do powierzchni quiltu.



Gdyby nie to żelazko, nie powstałaby moja mozaika. Chociaż może powstałaby, bo się na nią uparłam, ale pewnie miałabym poparzone opuszki palców. Tymczasem miniżelazko ułatwiło mi przyklejanie pojedynczo jedno, dwucentymetrowych elementów z warstwą flizeliny z jednej strony. I to dokładnie w tym miejscu, w którym chciałam. Żelazeczko waży niczym piórko. Doceniłam to pod koniec pracy, bo miałam do przyklejenia kilkaset kawałeczków mozaiki.


Okazało się, że to nie koniec zalet tego malucha. Ponieważ jest mniejsze, zżera mniej prądu, więc praktycznie podczas szycia wcale go nie wyłączam. Jestem zwolenniczką teorii, że każdy szew powinien być rozprasowany, zanim przyszyje się do patchworku kolejny kawałek, więc używam do tego miniżelazka. Nie chce mi się rozkładać deski, czekać, aż żelazko się rozgrzeje. Nie chce mi się wstawać co chwila od maszyny - z boku leży minideseczka do prasowania, obok niej żelazko na podstawce i mogłabym tak siedzieć i siedzieć. (O tym, że powinnam co jakiś czas wstać, przypomina mi ból kręgosłupa).



Na co zwracać uwagę przy kupowaniu?

Na długość kabla. Moje pierwsze żelazko ma kabel długości 105 cm. W praktyce oznacza to, że mogę je ustawiać tylko na brzegu stołu z przedłużaczem ustawionym tuż pod stołem. A i tak ciągle zsuwa się na podłogę. Drugie, Clovera, ma już bardziej praktyczną długość kabla - 180 cm, więc może sobie swobodnie stać na środku stołu.

Ważne jest też, jak zamocowane są śrubki łączące części żelazka. Nie mogą wystawać poza powierzchnię elementów plastikowych, powinny być schowane w takich minizagłębieniach. Dlaczego? Podczas pracy miniżelazka nagrzewają się wszystkie metalowe elementy - nie tylko trójkątna powierzchnia, ale też śrubki mocujące, czy metalowa nasada. "Mój" Clover, ma specjalną ochronę nasady, jeśli jednak zdecydujesz się na inny model, uważaj, by jej nie dotykać.


Jak używać i jak nie używać?

- Miniżelazka mają zazwyczaj dwa stopnie ogrzewania - niski i wysoki. Ja niestety nie mam cierpliwości i od razu nastawiam je na wyższą temperaturę. Bez sensu, jeśli chce się jedynie przeprasować szew.



- Chociaż maleństwo wygląda niepozornie, grzeje tak samo mocno, co zwykłe żelazko. W trakcie używania koniecznie trzeba je odstawiać na podstawkę (dołączona w zestawie). I nie kłaść w pobliżu np. torebek foliowych czy elementów plastikowych. "W pobliżu" oznacza mniej niż 10-15 cm. Przyrzekam, że zeskrobywanie z powierzchni żelazka folii jest żmudną robotą. I... w zasadzie nie powinnam się do tego publicznie przyznawać... miniżelazko potrafi też roztopić szkło okularów, które obecnie produkuje się ze specjalnego plastiku. W trakcie przygotowywania quiltu mozaikowego odłożyłam je na leżącą mozaikę, niedaleko okularów. Kilkakrotnie sprawdzałam, czy nie dotyka ich powierzchni. Nie dotykało, leżały w odległości jakichś 8 cm. Pod koniec dnia okazało się, że mają lekko "zamgloną" powierzchnię.

- W związku z powyższym lepiej nie prasować bezpośrednio na stole, jeśli nie masz specjalnej deseczki do prasowania, możesz po prostu podłożyć kilka warstw tkaniny. Podczas nakładania aplikacji na quilt, wystarczy, że pod spodem jest warstwa kanapki klasycznego quiltu, czyli tkanina spodnia, wypełnienie i tkanina wierzchnia (lub gotowy patchwork).

PS: Kolejne małe żelazko, tym razem parowe, ma 13x7,5 centymetra. Może służyć jako żelazko turystyczne, ale świetnie nadaję się też do różnego rodzaju robótek. Można też połączyć przyjemne z pożytecznym i zabierać je na wyjazdy wakacyjne, jeśli się nie chce robić przerwy w szyciu.



11 komentarzy:

  1. Dzięki za tak szczegółowe informacje o tych miniżelazkach. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad zakupem i Twój wpis bardzo mi przypadł do gustu.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę - wychodzi że to coś dla mnie żeby ładnie w żonie te wszystkie szwy poprasować. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny post! Bardzo przydatny. Dodam tylko od siebie - jak kupujecie małe turystyczne żelazka , baczcie czy kabel nie jest za sztywny i poskręcany mocno - gwarantuję ,że się nie rozprostuje i w zasadzie żelazko z takim sztywnym kablem jest tak niepraktyczne, że go nie używam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Ja też zastanawiam się nad kupnem takiej silikonowej podstawki, do tego żelazeczka, o którym piszę na końcu. Widziałam ją w akcji, świetnie się sprawdza.

      Usuń
  4. zastanawiałam się ostatnio nad zakupem takowego, musze więc sprawę przemyśleć bo póki co stwierdziłam jak ty za pierwszym razem że użyję tego bajeru raz czy dwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy dojdziesz do wniosku, że jednak tak, to nie oszczędzaj. Wiem, o czym mówię, te nieco droższe są dużo lepsze.

      Usuń
  5. mam jedno i drugie i stanowczo częściej używam tego podróżnego do szwów i innych takich żeby przyprasować skrawki bo to malutkie nie rozprasuje materiału (oprócz szwów) przynajmniej moje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to malutkie służy tylko do małych elementów, ale za to jest dokładniejsze niż to podróżne - ze względu na "dziubek". Fajnie byłoby mieć całą baterię, ale...kasa i miejsce (a raczej ich brak).

      Usuń
  6. nice article great post comment information thanks for sharing.
    บอลพรุ่งนี้

    OdpowiedzUsuń