Gadżety
patchworkowe dzielą się na te, które chcemy mieć, ponieważ
KIEDYŚ NA PEWNO (?!?) nam się przydadzą, oraz te, których pomoc
doceniamy od razu i każdego dnia. Kiedy dawno, dawno temu
przeczytałam o miniżelazku, pomyślałam sobie, że to będzie
fajny bajer, który może raz albo dwa razy wykorzystam i koniec.
Wtedy go nie kupiłam, bo w przeliczeniu na te dwa razy raczej nie
było to opłacalne.
Pierwsze
miniżelazko sprezentowała mi Ania Sławińska. Przydało się przy
szyciu mojego quiltu witrażowego. I to nawet bardzo. Korzystałam też z niego przy mozaice z kawałeczków tkanin. Tu już
przydało się bardziej niż baaardzo. Potem dostałam kolejne. A potem okazało się, że to
maleństwo jest pomocne w innych sytuacjach. A ponieważ mam już z
nim wiele doświadczeń, postanowiłam o tym napisać.
Po
co żelazko w wersji mini?
Na
pewno nie da się nim wyprasować wielkiej połaci tkaniny, ale już
rozprasować drobne elementy - jak najbardziej. Nawet takie, do
których trudno jest dotrzeć. A wszystko to dzięki budowie.
Miniżelazko przypomina nieco lokówkę zakończoną trójkącikiem.
Niektóre firmy dołączają do niego jeszcze inne końcówki. Ja
oprócz trójkącika mam jeszcze taką w kształcie zaokrąglonego
prostokąta.
Końcówka trójkątna przydaje się przy
rozprasowywaniu np. rogów poduszek, drobnych fałdek w ubraniach,
przyklejaniu i rozprasowywaniu aplikacji; prostokątna, gdy robię
lamówkę.
Skoro
miniżelazko przydaje się przy drobnych elementach, warto je
wykorzystać w niektórych technikach patchworkowych, które wymagają
dokładności.
Wspomniałam o moim witrażu. Sama robiłam do niego
lamówkę, zaprasowując ją miniżelazkiem i przyprasowywałam ją
przy jego pomocy do powierzchni quiltu.
Gdyby
nie to żelazko, nie powstałaby moja mozaika. Chociaż może
powstałaby, bo się na nią uparłam, ale pewnie miałabym poparzone
opuszki palców. Tymczasem miniżelazko ułatwiło mi przyklejanie
pojedynczo jedno, dwucentymetrowych elementów z warstwą flizeliny z
jednej strony. I to dokładnie w tym miejscu, w którym chciałam.
Żelazeczko waży niczym piórko. Doceniłam to pod koniec pracy, bo
miałam do przyklejenia kilkaset kawałeczków mozaiki.
Okazało
się, że to nie koniec zalet tego malucha. Ponieważ jest mniejsze,
zżera mniej prądu, więc praktycznie podczas szycia wcale go nie
wyłączam. Jestem zwolenniczką teorii, że każdy szew powinien być
rozprasowany, zanim przyszyje się do patchworku kolejny kawałek,
więc używam do tego miniżelazka. Nie chce mi się rozkładać
deski, czekać, aż żelazko się rozgrzeje. Nie chce mi się wstawać
co chwila od maszyny - z boku leży minideseczka do prasowania, obok
niej żelazko na podstawce i mogłabym tak siedzieć i siedzieć. (O
tym, że powinnam co jakiś czas wstać, przypomina mi ból
kręgosłupa).
Na
co zwracać uwagę przy kupowaniu?
Na
długość kabla. Moje pierwsze żelazko ma kabel długości 105 cm.
W praktyce oznacza to, że mogę je ustawiać tylko na brzegu stołu
z przedłużaczem ustawionym tuż pod stołem. A i tak ciągle zsuwa
się na podłogę. Drugie, Clovera, ma już bardziej praktyczną
długość kabla - 180 cm, więc może sobie swobodnie stać na
środku stołu.
Ważne
jest też, jak zamocowane są śrubki łączące części żelazka.
Nie mogą wystawać poza powierzchnię elementów plastikowych,
powinny być schowane w takich minizagłębieniach. Dlaczego? Podczas
pracy miniżelazka nagrzewają się wszystkie metalowe elementy - nie
tylko trójkątna powierzchnia, ale też śrubki mocujące, czy
metalowa nasada. "Mój" Clover, ma specjalną ochronę
nasady, jeśli jednak zdecydujesz się na inny model, uważaj, by jej
nie dotykać.
Jak
używać i jak nie używać?
-
Miniżelazka mają zazwyczaj dwa stopnie ogrzewania - niski i wysoki.
Ja niestety nie mam cierpliwości i od razu nastawiam je na wyższą
temperaturę. Bez sensu, jeśli chce się jedynie przeprasować szew.
-
Chociaż maleństwo wygląda niepozornie, grzeje tak samo mocno, co
zwykłe żelazko. W trakcie używania koniecznie trzeba je odstawiać
na podstawkę (dołączona w zestawie). I nie kłaść w pobliżu np.
torebek foliowych czy elementów plastikowych. "W pobliżu"
oznacza mniej niż 10-15 cm. Przyrzekam, że zeskrobywanie z
powierzchni żelazka folii jest żmudną robotą. I... w zasadzie nie
powinnam się do tego publicznie przyznawać... miniżelazko potrafi
też roztopić szkło okularów, które obecnie produkuje się ze
specjalnego plastiku. W trakcie przygotowywania quiltu mozaikowego
odłożyłam je na leżącą mozaikę, niedaleko okularów.
Kilkakrotnie sprawdzałam, czy nie dotyka ich powierzchni. Nie
dotykało, leżały w odległości jakichś 8 cm. Pod koniec dnia
okazało się, że mają lekko "zamgloną" powierzchnię.
-
W związku z powyższym lepiej nie prasować bezpośrednio na stole,
jeśli nie masz specjalnej deseczki do prasowania, możesz po prostu
podłożyć kilka warstw tkaniny. Podczas nakładania aplikacji na
quilt, wystarczy, że pod spodem jest warstwa kanapki klasycznego
quiltu, czyli tkanina spodnia, wypełnienie i tkanina wierzchnia (lub
gotowy patchwork).
PS: Kolejne małe żelazko, tym razem parowe, ma 13x7,5 centymetra. Może służyć jako żelazko turystyczne, ale świetnie nadaję się też do różnego rodzaju robótek. Można też połączyć przyjemne z pożytecznym i zabierać je na wyjazdy wakacyjne, jeśli się nie chce robić przerwy w szyciu.
Dzięki za tak szczegółowe informacje o tych miniżelazkach. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad zakupem i Twój wpis bardzo mi przypadł do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Dzięki, według mnie to dobra inwestycja.
UsuńNo proszę - wychodzi że to coś dla mnie żeby ładnie w żonie te wszystkie szwy poprasować. Dzięki!
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że już masz???
UsuńŚwietny post! Bardzo przydatny. Dodam tylko od siebie - jak kupujecie małe turystyczne żelazka , baczcie czy kabel nie jest za sztywny i poskręcany mocno - gwarantuję ,że się nie rozprostuje i w zasadzie żelazko z takim sztywnym kablem jest tak niepraktyczne, że go nie używam.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Ja też zastanawiam się nad kupnem takiej silikonowej podstawki, do tego żelazeczka, o którym piszę na końcu. Widziałam ją w akcji, świetnie się sprawdza.
Usuńzastanawiałam się ostatnio nad zakupem takowego, musze więc sprawę przemyśleć bo póki co stwierdziłam jak ty za pierwszym razem że użyję tego bajeru raz czy dwa
OdpowiedzUsuńKiedy dojdziesz do wniosku, że jednak tak, to nie oszczędzaj. Wiem, o czym mówię, te nieco droższe są dużo lepsze.
Usuńmam jedno i drugie i stanowczo częściej używam tego podróżnego do szwów i innych takich żeby przyprasować skrawki bo to malutkie nie rozprasuje materiału (oprócz szwów) przynajmniej moje :(
OdpowiedzUsuńFakt, to malutkie służy tylko do małych elementów, ale za to jest dokładniejsze niż to podróżne - ze względu na "dziubek". Fajnie byłoby mieć całą baterię, ale...kasa i miejsce (a raczej ich brak).
Usuńnice article great post comment information thanks for sharing.
OdpowiedzUsuńบอลพรุ่งนี้