Dzisiaj broszki zostały rozesłane, a ja postanowiłam w ramach urozmaicenia przygotować nieco inny wzór. Na przykład kwadraciki. Czyli moim zdaniem jeden z najtrudniejszych wzorów, jeśli chce się, by wszystkie szwy spotkały się tak, jak powinny.
Mój patchwork, a raczej przyszła broszka, ma na razie 4 na 4 cm. Każdy kwadracik po zszyciu ma 1 na 1 cm. Najgorsze było rozprasowywanie szwów. Gdybym nie miała mini żelazka (za które nota bene bardzo Ci Aniu, dziękuję), pewnie skończyłby się na poparzeniu palców wielkim w porównaniu z nim Philipsem.
Na razie mój patchworczek prezentuje się skromnie, obszyję go jeszcze ramką, doszyję zapięcie i broszka będzie gotowa.
A swoją drogą kiedyś nie mogłam wyjść z podziwu (i ze zdziwienia), że japońskie quilterki zszywają takie maluszki z jedwabiu i ręcznie. Tyle że one szyją z takich mikrych elementów całe narzuty, czasami siedząc nad nimi po kilka miesięcy.
A mnie kusi, oczywiście, kiedy już skończę moje dzieło, mini Drunkard Path, wzór składający się z zaokrągleń. Ciekawe, czy można go wykonać w wersji 7 na 7 cm... Na zajęcia z szycia po łuku, które planujemy prowadzić w niedzielę, będzie jak znalazł.
kunszt, cierpliwość i pasja . Brawo!
OdpowiedzUsuńjejuś, jakie maleństwo! to trzeba mieć cierpliwość!
OdpowiedzUsuńA gdzie można kupić takie mini-żelazko?
Na przykład tutaj:
Usuńhttp://sklep.maszynykrawieckie.eu/mini-zelazko-do-quiltingu-i-pachtworku-x-sor-sew-mate.html
lub w innych sklepach internetowych z zaopatrzeniem do patchworków i quiltów.
och, dziękuję , sprawdziłam, nawet nie takie drogie:)
Usuń