środa, 27 marca 2013

Wyścig z czasem

     Kilka miesięcy temu zostałam zaproszona do wzięcia udziału w wystawie polskiego patchworku, która ma się odbyć w czerwcu w ramach Dni Patchworku w Berlinie. Danka Kruszewska, dobry duch polskiego patchworku i kustosz wystawy, dała nam, uczestniczkom, termin do końca marca na wysłanie zdjęć i zgłoszeń prac. 
     Postanowiłam zrobić coś ekstra. Czyli jednym słowem przygotować coś nowego i coś, co... mhm... godnie reprezentowałoby nasz kraj. To pierwsza tego typu impreza na dużą skalę, w której będę uczestniczyć, więc mam tremę.
     Najpierw wydawało mi się, że mam multum pomysłów, potem, kiedy przyszło co do czego, w mojej głowie zrobiła się pustka. Było dużo czasu (jak mi się wydawało), więc dałam swojej głowie czas na odpoczynek. Poskutkowało to tym, że nastąpiło coś równie problematycznego jak brak pomysłów, a mianowicie nadmierny ich wysyp. Na początku marca miałam wreszcie ogólą koncepcję całości i plan, że będę robić jeden quilt tygodniowo. Plany planami, a wiadomo, życie życiem. Koniec końców dopiero dwa tygodnie temu zaczęłam realizować swoje pomysły. A polegały one na tym, że chciałam zrobić cztery quilty poświęcone czterem porom roku, każdy wykonany inną techniką i z tkanin, które miały być farbowane przeze mnie. To drugie było łatwiejsze, bo mam niezły stosik fajnych materiałów, z tym pierwszym sprawa była bardziej skomplikowana. Mianowicie postanowiłam, że poeksperymentuję z technikami, których jeszcze nie praktykowałam. I zrobił się niezły galimatias. Na przykład wymyśliłam sobie, że "Jesień" ma przypominać malarstwo na jedwabiu, tzn. wszystkie elementy miały być obwiedzione grubszym konturem w kontrastowym kolorze. Długo myślałam, jak to zrobić. Może ściegiem satynowym? Po kilku nieudanych próbach"Jesień" odłożyłam na bok, żeby mi wykiełkował inny pomysł i wzięłam się za kolejne pory roku, co do których miałam bardziej sprecyzowane pomysły. Przede wszystkim za "Wiosnę" i "Lato".


Ok, wiem, że ten szkic jest, delikatnie pisząc, mało czytelny, ale właśnie tak miała wyglądać "Wiosna". Góra to błękit, czyli niebo, tylko i wyłącznie pikowany, te zygzaki to kwiaty w wiosennych, świeżych kolorach, aplikowane. Natomiast dolna część miała być czysto patchworkowa, bo pomiędzy łodyżkami kwiatów miały pojawiać się łatki w świeżych wiosennych zieleniach.


Najpierw zrobiłam casting na tkaniny. Pastele przyszły mi na myśl na samym początku, ale w rzeczywistości wyglądały jeszcze bardziej blado niż na zdjęciu.


Potem wybrałam bardziej żywe kolory, ale, koniec końców, zdecydowałam się tylko na kilka z nich.


Jednym słowem wszystkie kwiaty miały być około-czerwone. Pocięłam je w bardzo nieregularne, jakby poszarpane kształty, które miały jedynie symbolizować płatki kwiatów i...


jakoś przestało mi się to podobać. Próbowałam inaczej ułożyć płatki, w sposób bardziej zorganizowany. Cała rzecz nie dała mi spać, więc w nocy zwlokłam się z łóżka, żeby zrobić nową aranżację i...


no nie, nie tak miało być! Tylko jak?
Nastepnego dnia, przypomniała mi się aranżacja z czerwieniami w kształcie kwadratów, że niby takie geometryczne kształty będą pasowały do długich łodyżek, więc, żeby nie marnować tkaniny, pocięłam kolorowy papier i jakieś foldery najpierw tak:


Okrągłości wydały mi się bardziej kwiatowe niż kwadraty, ale jednak to nie było nadal to. Potem dodałam im środki:


a potem pocięłam na bardziej stylizowane kwiatkowe formy:


 Stosik pociętego papieru rósł, ja nadal nie byłam przekonana do efektów, więc jeszcze wycięłam pięciokąty i dodałam do nich (jednak) kwadraty. Nadal nic. W między czasie szyłam "Lato", które okazało się najbardziej pracochłonne, za to, odpukać w niemalowane (?), najłatwiejsze. Wreszcie wczoraj "Wiosna" objawiła mi się na tyle przekonująco, że prędko pobiegłam do maszyny, żeby ją pikować. Jak wyszła? Zaraz będę ją kończyć, a pojutrze fotografować. A w międzyczasie robię "Lato" i "Zimę".

4 komentarze:

  1. Ależ kombinacji i wersji! Ja bym się poddała i uznała że mój mózg nie jest kreatywny i nie nadaje się do tworzenia.
    Podziwiam Cię za wytrwałość. A z drugiej strony dobrze że opisałaś całą drogę bo zawsze wydawało mi się zawsze że artysta to budzi się pewnego dnia z pomysłem, realizuje go i done! Jest! Od razu mistrzostwo świata!
    A tymczasem i artysta czasami musi zrobić kilka podejść do tematu. Nie powiem natchnęło mnie to optymizmem że może i ja kiedyś coś stworzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam, widziałam!!!! piękna jest:) I ogromnie jestem ciekawa jesieni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja takoż! I nawet już wiem, jak wydziergać takie fajne kwiatki :-))))

    Ps: Marzenko - czy możesz zlikwidować weryfikację obrazkową? Te kombinacje literek i cyferek zabijają oczy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Im prostsze, tym bardziej mi się podoba. Wracaj do początku do kwadratów :) Ja wolę mniej oczywiście

    Kasia
    (loguje mnie jako „unknown” zaraza jedna i nijak nie mogę tego obejść)

    OdpowiedzUsuń