piątek, 8 lutego 2013

Biało

Za oknem biało i nastrojowo, więc u mnie też. Jednym słowem wspomnień patchworkowych ciąg dalszy. I to wspomnień podwójnych. Dawno, dawno temu, czyli jakieś pięć lat temu, uszyłam narzutę dość nietypową dla mnie, czyli tradycyjną i bez moich ulubionych ostrych kolorów. Biało-kremową, obszytą koronkami, haftem angielskim i różnymi ozdobnymi taśmami. Takie narzuty powstały po raz pierwszy jeszcze bardziej daaawno, daaawno temu, czyli w czasach królowej Wiktorii. Patchworki crazy, bo o nich piszę, były wtedy zszywane z różnych kawałków materiału: aksamitów, brokatów, koronek i czego się tylko dało. Im bardziej bogato wyglądały, tym lepiej. Przy nich moja bawełniana narzuta prezentuje się dość skromnie, ale taka miała być.

Miało być, jak z pokoiku Ani z Zielonego Wzgórza. Słodko i przytulnie.

Koronki, tasiemki i haft nagielski przykrywały szwy. Do tego XIX-wieczne damy dość bogato "zahaftowywały" nie tylko brzegi szwów, ale w ogóle całą powierzchnię patchworka. Z haftu zrezygnowałam, wydawało mi się, że wystarczy pasmanteria. Zwłaszcza, że koronka ozdabia też brzeg narzuty.


Te piękne, nastrojowe zdjęcia są autorstwa Jasia Domańskiego, który sfotografował część moich quiltów dwa lata temu.

 Na zbliżeniach widać, że tkaniny, z których uszyłam narzutę, wcale nie są takie skromniutkie. Z daleka tego nie widać, za to z bliska można podziwiać wzory tzw. "tone on tone" czyli np.białe na białym, kremowe na białym, białe na kremowym i kremowe na kremowym.

Teraz widać, dlaczego szkoda mi było zakrywać takie piękne materiały haftami.


W następnym poście pokażę inne narzuty crazy, które uszyłam później. Przy nich ten biało-kremowy słodziak wypada baaardzo grzeczniutko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz